telewizor lg

Powiem tak… mieszkanie samemu zaczyna mnie chyba przerastać. Ale po kolei. Mieszkam sam od niespełna roku. Wyprowadziłem się od rodziców, chwilę po ukończeniu szkoły średniej. W moim przypadku było to liceum ogólnokształcące. Po odebraniu świadectwa maturalnego, a także tego zaświadczającego, że ukończyłem naukę w szkole, poczułem, że jestem już tak naprawdę gotowy do tego by rozpocząć nowy etap w swoim życiu.

Prawdę mówiąc – nigdy nie planowałem podjęcie studiów na jakimkolwiek kierunku, na jakiejkolwiek uczelni. Wydaje mi się, że jestem bardziej typem pracusia, aniżeli człowieka, która lubi przysiąść wieczorem do książek i chłonąć „papierową” wiedzę. Moje podejście do życia oraz to, że nie lubię marnować czasu pchnęło mnie do podjęcia następujących decyzji: wyprowadzka z domu i natychmiastowe podjęcie pracy.

Od słów przeszedłem więc do czynów i muszę przyznać, że wszystko poszło mi naprawdę całkiem gładko. Niecały miesiąc po ukończeniu szkoły, mieszkałem już sam. Nie chciałem przeżyć wakacji na spokojnie. Wszystkie kilkanaście poprzednich, przeżyłem odpoczywając. Teraz zastanawiam się w sumie, od czego odpoczywałem. Dziś dopiero wiem co to znaczy być za coś odpowiedzialnym. I dziś tego odpoczynku pragnę jak nigdy wcześniej, ale po kolei.

Pierwsze miesiące w nowym dla mnie miejscu były naprawdę wystrzałowe. Na początku, organizowałem mnóstwo imprez. Chciałem się wyszaleć i nacieszyć wolnością. Myślę, że to całkowicie normalne dla kogoś w moim wieku. Pierwsze imprezy oprócz profitów, które pozwolę sobie zachować dla siebie, przyniosły też wiele negatywów wynikających z przykrych sytuacji, które miały miejsce… no właśnie – w moim domu! I to był problem.

Zniszczenia powstałe w wyniku niekontrolowanych sytuacji na moich imprezach były zalążkiem moich pierwszych kłopotów.
Związane było to oczywiście z tym, że jak to zwykle bywa na tego rodzaju imprezach, nikt nie kwapił się do tego by przyznać się do dokonania jakichkolwiek szkód. Oznacza to, że zostałem z tym problemem sam. A trzeba przyznać, że lista spraw, z którymi należało coś zrobić była dość długa…

pilot do telewizora lg

Począwszy od złamanej nogi od stołu, która do dziś jest chyba moją największa zmorą i defektem, który potrafię skrzętnie ukryć przed właścicielem mieszkania od prawie 11 miesięcy. Pytanie brzmi jak długo jeszcze będę w stanie to robić? Drugie pytanie z kolei brzmi kiedy będzie mnie w końcu stać na jej naprawę? Poza tym, aktualnie zbieram na wizytę usługodawcy z odkurzaczem wodnym, który pomoże odplamić mój (a raczej właściciela mieszkania) dywan. Jeszcze miesiąc pracy i powinienem odłożyć wystarczającą ilość pieniędzy.

Telewizji w zasadzie nie oglądam od pół roku. W trakcie jednej z imprez w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, zniknął bowiem pilot do telewizora lg. Strata niepowetowana, z takiego powodu, że to urządzenie w moich oczach jest jednym z ważniejszych w dziejach ludzkości. Oczywiście mówię o tym, z przymrużeniem oka, natomiast absolutnie nie chce mi się za każdym razem wstawać z fotela, by przełączać kanały, albo przyciszyć dźwięk z telewizora. W związku z tym, poszedł on w ostateczną odstawkę, a w moim mieszkaniu rządzi komputer.

A raczej rządziłby, gdy nie zalana alkoholem myszka, która jest w tej chwili bardzo ciężka w obsłudze. O tym, że została potraktowana piwem, także nikt z imprezujących nie słyszał. Cóż… dziś za te wszystkie naprawdę bardzo pozytywne chwile, które miałem okazję przeżyć na swoich własnych „parapetówkach”, przychodzi mi płacić całkiem słono. A fakt, że nie pracuje na własne przyjemności, a w tej chwili w zasadzie tylko na czynsz, zapełnienie lodówki i dążenie do wyeliminowania wszystkich szkód wynikających z imprez, jest naprawdę dobijający.

pilot do telewizora

Nigdy jednak nie wrócę do rodzinnego domu – byłoby to dla mnie równoznaczne z pokazaniem mojej rodzinie, że sobie nie poradziłem. A to jest dla mnie opcja, która pod żadnym pozorem nie wchodzi w grę. Jestem zbyt ambitny, by pokazywać innym swoje ewentualne słabości. Tym bardziej przecież, że w tym wypadku moją słabością okazały się… domowe imprezy. Już widzę miny moich bliskich, gdy dowiadują się, że przez zbyt luźne podejście do życia narobiłem sobie kłopotów. Byłyby nieciekawe.

Dlatego też, nie martwię się na zapas, mimo tego, że aktualnie odechciało mi się żyć na własny rachunek. Wiem, iż jest to przejściowe uczucie, a jedynym co może popchnąć mnie w kierunku wyjścia na prostą, jest zakasanie rękawów, odpuszczenie imprez, zarobienie pieniędzy na spłatę szkód, a na końcu w końcu czerpanie przyjemności z faktu mieszkania na swoim. Trzymajcie za mnie kciuki!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here